Nad tym filmem, opartym na prozie Brunona Schulza, Stephen i Timothy Quayowie pracowali niemal 20 lat. 29 sierpnia ubiegłego roku odbyła się premiera światowa – na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji, a 8 kwietnia 2025 – premiera kinowa w Polsce.
Po premierze w Wenecji film pokazywany był na festiwalach filmowych w Londynie, Salonikach, Tajpej i w Indiach, aby dotrzeć do Polski – po raz pierwszy wyświetlono go na Timeless Film Festival Warsaw, a 11 kwietnia trafił do kin.

NIEPODRABIALNY STYL
Jest to dzieło dla wyrobionych, wysmakowanych i lubiących wielowarstwowe i zagadkowe artystyczno-wizualne metafory, narracje i eksperymenty widzów, jak też znających tajemnice prozy i biografii Brunona Schulza, więc nie należy spodziewać się wielu seansów. Film wybitny, w niepodrabialnym stylu Braci Quay, jednocześnie bardzo oryginalny i swoisty. Nie ma w nim prostej fabuły, przeciwnie – tworzą go rozmaite, nakładające się sekwencje obrazów kreowanych zarówno w technice animacji, syntez komputerowych, jak i teatru żywego planu. Zaskakuje współgranie i kumulowanie atmosfery filmu przez środki wyrazu, bo obrazy generują niezwykłe napięcie emocjonalne - oglądamy świat powidokowy i apokaliptyczny, dynamika obrazów rządzi przeżyciami widza, tajemniczości i niejasności splatają się z klarownymi, iście fabularnymi cytatami z prozy Schulza, a jednocześnie wszystko to spaja, wprowadzając swój urokliwy i przejmujący dyktat znakomita muzyka.
OPOWIEŚĆ O OPOWIEŚCIACH
Wbrew pozorom, „Sanatorium pod Klepsydrą” nie jest „wyłącznie” adaptacją opowiadań Brunona Schulza, a tym samym nie tylko tychże opowiadań „quayową” interpretacją. Bowiem Bracia Quay stworzyli własną opowieść o schulzowskich opowieściach, o jego sztuce i o jego biografii – i jeszcze o czymś.
Wprawdzie jest sławny, dziwny pociąg, którym Józef jedzie odwiedzić Ojca w sanatorium, a samo sanatorium, kierowane przez doktora Gottarda, przypomina labirynt korytarzy i drzwi – szuflad i skrytek, w których dzieją się dziwne rzeczy. Ale jest równocześnie dużo „o Junie”, czyli przywołana zostaje narzeczona Brunona Schulza – Józefina Szelińska, jest „żywa” pokojówka stojąca przy drzwiach w korytarzu – może jako pastiż sceny z „Sanatorium pod klepsydrą” Wojciecha Hasa, jest „ożywiony” rysunek z Xsięgi Balwochwalczej”, zapewne „Procesja” – horda pariasów na kolanach sunie za kroczącą nago kobietą, oczywiście – są nogi Adeli i pantofelki i szpilki, w końcu, już na koniec jest Józef z bochenkiem chleba – taka jest jedna z hipotez o okolicznościach śmierci Schulza, że szedł z bochenkiem chleba…
Trzeba ten film obejrzeć kilka razy, aby poznać jego złożoność wizualną i kontekstowe niuanse. Gra głębią ostrości, multiplikacjami i skalami, rozkoszowanie się aurą tego, co wisi czy wiruje w powietrzu i rozgrzewa atmosferę, to wszystko jest tak nasycone, że nie w pełni daje się od razu rozpoznać i zinterpretować. Nie da się od razu nasycić widokiem takim oto, jak sławne jaja egzotycznych ptaków, trzymane przez Ojca na strychu, w filmie uformowane z fantastycznych ptasich piór.
LITERATURA POKONUJE CZAS
Spośród wielu meta-wątków jeden wydaje się być może najważniejszy, spina film klamrą i porządkuje, wyodrębnia jego narracyjną strukturę. Oto widzimy zaskakującą piramidalną kapsułę, w której ukryta została tęczówka-żrenica. Soczewki na kapsule pozwalają tam zajrzeć i zobaczyć obrazy niegdyś zapisane, widziane przez tęczówkę, powoli tracące swoją wyrazistość, dynamikę i sens na rzecz powidoków. O tym opowiada film. Czytajmy ten meta-wątek jako symbol i metaforę literatury, dla której pretekstem i źródłem jest świat, jaki dociera do nas przez oko, świat, który trwa w literaturze, jest ona sposobem na pokonanie czasu, bo nadal trwa nawet wtedy, kiedy oko już nic nie widzi.
ŚWIATOWI KLASYCY
Stephen i Timothy Quayowie pracowali nad „Sanatorium pod Klepsydrą” („Sanatorium under the Sign of the Hourglass”) przez 19 lat. Oni są twórcami scenariusza, reżyserami i animacji. W swoim studio w Londynie budują fantastyczno-surrealistyczne dekoracje, w przestrzeni których żyją ich lalki i dzieją się niesamowite rzeczy, na ogromny stole o wymiarach 4 na 8 metrów. Film powstał dzięki współpracy producentów z Wielkiej Brytanii, Niemiec i Polski. Film jest pełnometrażowy, trwa godzinę i kwadrans. Muzyka jest dziełem Tomothy’ego Nelsona. Plakat do filmu zrobił Andrzej Klimowski, polski artysta zamieszkały w Anglii, dzięki któremu poznali twórczość Brunona Schulza.

Timothy i Stephen Quayowie, foto. Maria Padro
Bracia Quay uważani za są światowych klasyków (i nestorów) sztuki filmu w technice animacji, ich 21-minutowa „Ulica Krokodyli” (1986, nominacja do Złotej Palmy na festiwalu w Cannes) współtworzy kanon tego gatunku.
Grzegorz Józefczuk
ZOBACZ: Zwiastuny „Sanatorium pod Klepsydrą”:
https://www.filmweb.pl/video/ Zwiastun/Sanatorium+pod+klepsydrą+według+braci+Quay+Zwiastun+nr+1-71383
https://thefilmstage.com/ exclusive-the-quay-brothers-sanatorium-under-the-sign-of-the-hourglass-acquired-by-kimstim/
Zwiastuny „Ulica Krokodyli”:
https://www.youtube.com/watch?v=nW3dW4yMLfE
https://www.youtube.com/watch?v=5rYrKC0Hg1Y
O Norwidzie „VadeMecum”:
https://www.youtube.com/watch?v=V5nLr7t4mnI
https://www.youtube.com/watch?v=eYDKvFcLytI
„Nauczyciel sztuki z Drohobycza – Bruno Schulz”:
https://www.youtube.com/watch?v=mXVsb25uGlE
|