To nieprawdopodobne, a jednak powstała taka antologia literacka, w której tekst Brunona Schulza wprost sąsiaduje z fragmentem z „Dziadów” Adama Mickiewicza oraz z wyrywkami z poematów Juliusza Słowackiego i Cypriana Kamila Norwida. Co więcej, sąsiaduje jako poprzedzający, wprowadzający, zapowiadający, a nawet nie będzie wielkiej przesady, że powiemy - jakby to nie brzmiało – że jako tekst „wieszczący”. Powód takiego sąsiadowania jest jednoznaczny i wielki - to postać mityczna dla Polski Niepodległej: Marszałek Józef Piłsudski.
Antologia „W blasku legendy. Kronika poetycka życia Józefa Piłsudskiego” bardzo rzadko bywa przywoływana przez pasjonatów i badaczy twórczości Brunona Schulza. Ukazała się w 1988 roku w Paryżu, w sławnej (początkowo oczywiście emigracyjnej) oficynie Editions Spotkania założonej przez Piotra Jeglińskiego w 1978, nawiązującej w nazwie do pisma „Spotkania” potajemnie wydawanego w Lublinie; to legendy niezależnego ruchu wydawniczego i filary polskiej, niezależnej myśli antykomunistycznej. Książkę opracował, zebrał materiały, zredagował i noty przygotował Krzysztof Andrzej Jeżewski, poeta, eseista, tłumacz, redaktor, od 1970 na emigracji we Francji; wybitny popularyzator poezji polskiej we Francji, autor fundamentalnych opracowań m.in. twórczości Cypriana Kamila Norwida. SCHULZ NAJWAŻNIEJSZY „W blasku legendy…” to rodzaj antologii, jedynej w swoim rodzaju, bo po pierwsze wyczerpującej, zbierającej bodaj całą wartą publikacji twórczość dedykowaną Józefowi Piłsudskiego, a po drugie – oryginalnej i wyjątkowej właśnie przez osobę, której jest poświęcona. W polskiej literaturze, szczególnie tej XX-wieczej, wiersze i opowieści inspirowane postaciami polityków i przywódców, a więc zakorzenione w kontekście bieżącej polityki i gorących tematów społecznych, odbierane bywają jako rodzaj literatury usługowej i użytkowej, oddalającej się od wizji twórczości wolnej i nieskrępowanej tak w treści jak i formie, niezależnie od tego, jak rozumiemy takie umocowania literatury. Z drugiej strony, nie było polityka w dziejach najnowszych Polski, który byłby tak bardzo identyfikowany z odzyskaniem przez Polskę niepodległości, który niejako personifikuje i ucieleśnia wprost i państwo i naród polski, scala wizje i dokonania, nadzieje i spełnienia z całą grozą walki, do jakiej staje. Krzysztof Andrzej Jeżewski nadał antologii wyrazistą strukturę i to taką, że pełni ona też funkcję interpretacyjną o posmaku mistycznym. Pierwszy rozdział nazwał „Wizje nadejścia” umieszczając w nim na przykład fragment z „Dziadów” Adama Mickiewicza, z „Anhellego” Juliusza Słowackiego, także z Cypriana K. Norwida i Stanisława Wyspiańskiego. Kolejne rozdziały zaczynają się od sekwencji „Młodość, walka rewolucyjna” a kończą „Na straży kraju”, „Śmierć i pogrzeb” i „Ewokacje”. Antologia liczy 598 stron, wierszy czy form prozatorskich jest kilkaset. Jeden wszak utwór został na tle tego uniwersum wyróżniony w sposób radykalny i wyjątkowy, bo poprzedza całą antologię, jej podział na rozdziały. To niewielki esej Brunona Schulza „Powstają legendy”! Tak, tak, polski pisarz o korzeniach żydowskich z Drohobycza okazuje się autorem najważniejszego i literacko najcenniejszego panegiryku na cześć Marszałka Piłsudskiego. Ocieramy się tutaj o sytuację zgoła nieprawdopodobną i można przypuszczać, że znacząca dla interpretacji twórczości i biografii Brunona Schulza, skażonych dziwnymi zabiegami jego licznych badaczy. Albowiem „Powstają legendy” opublikowano w Tygodniku Literackim nr 22 w roku 1935 i do czasu ukazania się paryskiej antologii Jeżewskiego, czyli przez 53 lata nigdy tekstu tego w całości nie wznowiono. Nic więc dziwnego, że łączenie nazwiska pisarza i wodza, Schulza z Piłsudskim, wydawało się jeszcze niedawno zabiegiem nieco szalonym, a mówiąc prościej – nieuprawnionym. TRZY RAZY O PIŁSUDSKIM Trzeba od razu przyznać, że bodaj najlepsze, najbardziej naturalne i najwymowniejsze pierwsze zdanie, jakie wypada przywołać, zostało już napisane. Zatem nie pozostaje mi nic innego, jak je przywołać: „Piłsudski i Schulz? Zaskakujące połączenie. Przez całe lata czytania Schulza nie przyszło mi – a chyba też innym - do głowy, żeby postawić obok siebie te dwa nazwiska”. To zdanie otwiera szkic Stanisława Rośka „Mit jako wódz” z 1993 roku. Szkic ten jest pierwszą i bodaj jedyną podjętą przez schulzologię poważniejszą próbą zmierzenia się z faktem, że Bruno Schulz opublikował trzy krótkie eseje poświęcone Józefowi Piłsudskiemu, „Powstają legendy” w 1935 roku a rok później „Wolność tragiczną” i „Pod Belwederem”, teksty zaskakujące, bo całkowicie schulzowskie a zarazem apologetyczne, które zmieniają dotychczasowy obraz Schulza w kilku istotnych kwestiach. O tym, z jak ciekawą i złożoną sytuacją mamy do czynienia, dowodzą paradoksy recepcji tych trzech schulzowskich tekstów, recepcji z kategorii wysokich emocji, a nawet ocierającej się o działania o charakterze czynów podejrzanych. Teksty nigdy nie ukazały się w całości w kanonicznych wydaniach prozy autora „Sklepów cynamonowych”! Jeśli zważy się, jak bardzo skromny jest znany dorobek piśmienniczy Schulza, że mieści się w jednym tomie (poza listami) i to wcale „nie grubym”, sytuację wypada ocenić jako nadzwyczaj zaskakującą i tajemniczą. Eliminowanie tych wypowiedzi autora „Sklepów cynamonowych” miało świadomy charakter - stwierdza kategorycznie Władysław Panas, aczkolwiek wprost nie wyjaśnia, co ma na myśli. W publikacji tekstów Schulza przygotowanej przez Jerzego Ficowskiego a wydanej w 1984 roku znajdują się fragmenty „Powstają legendy” i „Wolności tragicznej”. Nie ma żadnego z tekstów o Piłsudskim w kanonicznym wydaniu Biblioteki Narodowej z 1989 roku pod redakcją Jerzego Jarzębskiego. Natomiast w innym kanonicznym wydaniu – „Opowiadania, eseje, listy” z 2000 roku pod redakcją Włodzimierza Boleckiego „Powstają legendy” przedrukowano w całości, dwa pozostałe teksty we fragmentach. Razem i w całości trzy eseje Schulza, o które nam tutaj chodzi ukazały się po raz pierwszy w odrębnym, specjalnym wydaniu, opracowanym przez Stanisława Rośka i ozdobionym jego esejem „Mit jako wódz” (z którego pochodzi przytoczony na wstępie cytat) dopiero w 1993 roku. Siedem lat później ukazały się w pełnych wersjach w tomie schulzowskich szkiców krytycznych przygotowanym przez Małgorzatę Kitowską-Łysiak. Józef Piłsudski zmarł 12 maja 1935 roku, uroczystości pogrzebowe o niespotykanym rozmachu trwały od 13 do 18 maja. Poświęcony Marszałkowi i jego pogrzebowi numer „Tygodnika Ilustrowanego” ukazał się 2 czerwca. Na okładce umieszczono reprodukcję obrazu Józefa Świrysz-Ryszkiewicza, legionisty i malarza batalisty: monumentalny Piłsudski na koniu wśród żołnierzy, którzy patrzą, gdzie ich prowadzi wódz. Wrażenie robią znakomite fotografie oddające dostojeństwo i wielkość wydarzeń pogrzebowych (jakby już wtedy używano… dronów). Numer otwierał tekst Jana Emila Skiwskiego Piłsudski a Polska wieczna, zupełnie dzisiaj zapomnianego krytyka literackiego międzywojnia. Spośród innych autorów broni się przed niepamięcią bodaj tylko Władysław Pobóg-Malinowski, historyk i wydawca pism Marszałka. Tekst Brunona Schulza Powstają legendy zamakietowano „wysoko”, jako trzeci, zajmuje jedną stronę pisma. Zaczyna się zdaniem akapitowym: „Legenda jest organem ujmowania wielkości, jest reakcją ducha ludzkiego na wielkość”. POWSTAJĄ LEGENDY Powstają legendy to zwięzły esej, w którym postać Józefa Piłsudskiego przedstawiona zostaje na tle charakterystyki epoki. Życie codzienne i generowany przez nie obraz dziejów opierają się na wierze typowej dla epok małych, że wszystko da się podporządkować pewnym regułom i da się zrozumieć, mianowicie poprzez psychologię, pragmatyzm i realistycznie traktowaną historię. Nie ma tu miejsca dla wielkość, która jest czymś odrębnym i takiej unifikacji nie poddaje się oraz zawiesza jej obowiązywanie. Dlatego kiedy wielkość pojawi się, nie jest akceptowana, bo masa ludzka opiera się tym, którzy ją prowadzą w wielkość. Kiedy umysł żyjący w codzienności chce pojąć wielkość, stwarza konstrukcję pod nazwą legenda. Schulz pisze z charakterystyczną ironią i przekąsem: Jest to nagłówek, pierwszy prowizoryczny tytuł romansu, którym brzemienna jest ludzkość. Wytycza się granice świętego obszaru, na którym staną świątynie i sanktuaria, akropol narodu – i zatyka się na tym terenie tabliczkę z napisem: legenda. Co więcej, ponieważ istota wielkości wyraża się w wielkich antynomiach, takich jak ta, że ktoś jest synem narodu a jednocześnie jego ojcem i twórcą, specjaliści od polityki, historii i moralności rozparcelowują między siebie te zrodzone z wielkości problemy, aby je skutecznie pomierzyć i opanować, czyli umniejszyć. Jednakże, zdaje się konkludować Schulz, wielkości takiej jak Piłsudski nie da się w ogóle w ten sposób objąć i określić. Wystarczy zestawić go z Napoleonem, aby skonstatować, że Francuz dokonał czynów wielkich i się w nich spełnił i wyczerpał, zatem dopowiem od siebie: niczym mumia jest wdzięcznym obiektem badań i egzegezy, natomiast – podkreśla Schulz - z Piłsudskim jest zupełnie inaczej: jego rola dziejowa dopiero się zaczyna… PŁASZCZ NA CAŁĄ POLSKĘ Warto przywołać większy i ważny (o czym przekonamy się dalej) fragment z schulzowskiej konfrontacji Napoleon – Piłsudski. Napoleon reprezentował sam siebie. Ubrał się w historię jak w płaszcz królewski, zrobił z niej tren wspaniały dla swojej kariery. Jednym z momentów jego siły było to, że był bez tradycji, nie obciążony przeszłością. „Tamten wyszedł z podziemi historii, z grobów, z przeszłości. Był ciężki marzeniem wieszczów, mglisty rojeniami poetów, obciążony męczeństwem pokoleń. Był cały dalszym ciągiem. Ciągnął za sobą przeszłość, jak płaszcz ogromny na całą Polskę” - to są te najsławniejsze Schulza zdania o Piłsudskim. Warto zajrzeć się na stronę internetową Instytutu Józefa Piłsudskiego w Warszawie i zapoznać się z Konterfektem Rodu Piłsudskich, obszernym rodzajem studium genealogiczno-biograficznego pióra Wiesława Jana Wysockiego, prezesa zarządu Instytutu. Podsumowując tekst Wysocki przywołuje, rzecz jasna, tylko słowa Schulza. Pisze: miał rację Bruno Schulz kreśląc jego /Piłsudskiego – przyp. GJ/ rodowód: „wyszedł z podziemi historii, z grobów, z przeszłości. Był ciężki marzeniem wieszczów, mglisty rojeniami poetów, obciążony męczeństwem pokoleń. Był cały dalszym ciągiem. Ciągnął za sobą przeszłość, jak płaszcz ogromny na całą Polskę”. Tymczasem, jak zaznaczono, teksty drohobyckiego pisarza o Marszałku Piłsudskim są nie byle jakim zmartwieniem. Albowiem autor „Sklepów cynamonowych” ma ugruntowana opinię twórcy zupełnie odległego od spraw bieżącej polityki i mediów. Co więcej, pojęcia mitu i mityzacji rzeczywistości, które są fundamentem jego filozofii twórczości odwołują się do niewyrażalnych źródeł twórczości. A tymczasem Schulz pisze, że mit oto wyraził się i to w konkretnym człowieku, Marszałku… Jest formuła, która te sprawy wyjaśnia, prosta i oczywista, że należy odróżnić twórczość od biografii… Grzegorz Józefczuk
Obszerny tekst na poruszany temat został opublikowany w kwartalniku „Akcent” nr 4 (150) 2017, w tomie pod hasłem „Józef Piłsudski w dziełach kultury i w świadomości społecznej (w 150. rocznicę urodzin)”: Grzegorz Józefczuk, „Schulz o Piłsudskim. I co z tego wynikło”, ss.128-134.
WYKORZYSTANO FRAGMENTY tekstów przygotowanych w ramach stypendium MKiDN 2017 „Ha! Schulz? Biografia i recepcja, mity i dyskursy. Trzy eseje o zmyśleniach”. Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
|