Od 2000 roku tym lwowskim odznaczeniem uhonorowano 60 osób. Odznaczenie przyznaje Kapituła niezależnego czasopisma kulturologicznego «Ї». Jak podkreślono, Jurij Andruchowycz został doceniony szczególnie za „intelektualną odwagę bycia Patriarchą”. Uroczystość odbyła się 21 grudnia 2024 roku w Pałacu Potockich we Lwowie (Lwowska Narodowa Galeria Sztuki). Laudację wygłosił Ostap Sływyński.
Jurij Andruchowycz wielokrotnie uczestniczył w Międzynarodowym Festiwal Brunona Schulza w Drohobyczu (jak i w ramach Drugiej Jesieni), począwszy od 2008 roku, jako poeta i pisarz, jak i pieśniarz z zespołem Karbido, ostatni raz podczas XI SchulzFestu 2024.
SchulzFest 2008. Andruchowycz & Karbido: Cynamon, patio Ratusza w Drohobyczu
Poniżej wystąpienie Jurija Andruchowycza w przekładzie Tomasza Sikory. JURIJ ANDRUCHOWYCZ: TRZY PYTANIA
„Drodzy przyjaciele, szanownie panie i szanowni panowie, tegoroczna decyzja Kapituły jest dla mnie niezwykłym zaszczytem i wielką radością, jestem nieopisanie wdzięczny za ten przedświąteczny prezent. Dziękuję całej wspaniałej Kapitule za tę decyzję.
Dziękuję, drogi Ostapie Sływynski za laudację czyli za wszystkie niezwykle wzruszające słowa, za hojną ocenę moich przeszłych i ostatnich wysiłków twórczych.
Teraz, gdy już podziękowałem wszystkim, którym się to należy, postaram się jak najkrócej wypowiedzieć przy tej okazji.
Bohater jednej z moich powieści, Karl-Joseph Zumbrunnen, napisał coś takiego w liście z Ukrainy: „Wszystko, czego pragniemy, o czym myślimy i na co mamy nadzieję, na pewno nam się przydarzy. Jedynym problemem jest to, że zawsze za późno.”
Przyjmując dzisiaj Wasz wysoki Order, myślę o czymś podobnym. Myślę, że o wiele bardziej stosownie byłoby go dostać 25 lat temu, kiedy miałem nieporównanie więcej intelektualnej odwagi i raz po raz szczekałem, by nie zasnęła. [1] Obecnie praktycznie przestałem szczekać. Jednak ona też nie śpi: syreny przeciwlotnicze, ataki rakietowe, straszne wiadomości i złe przeczucia nie pozwalają jej zasnąć. Bo jak tu spać?...
Cóż, teraz będę musiał udowodnić, że nie przyznaliście mi tej nagrody pośmiertnie. A to oznacza powrót do wypełniania pewnego (Iwan Franko nazwał go psim) obowiązku.
Wydaje się, że współczesny, a nawet rówieśnik Franka, George Bernard Shaw, wśród wielu innych dowcipów, stworzył następujący: „Sekretem sukcesu jest oburzyć jak największą liczbę osób”.
Zakres znaczeniowy angielskiego czasownika offend, podobnie jak wielu innych czasowników w języku angielskim, jest dość szeroki: od rozgniewać, znieważyć, zezłościć - po zdenerwować, zranić. Każde z tych znaczeń może być odpowiednie w kontekście cytowanego aforyzmu. Myślę jednak, że w naszym obecnym przypadku to "oburzenie" powinno być na pierwszym miejscu.
George Bernard Shaw prawdopodobnie odnosił się nie do każdego sukcesu, ale do sukcesu zawodowego. Ale też nie każdy sukces jest zawodowy. Kupiec, bankier, lekarz, prawnik czy inżynier raczej nie pasowaliby do jego kryteriów. Spójrzmy prawdzie w oczy: brytyjski dowcipniś mówił o sekrecie bardzo specyficznego sukcesu - sukcesu publicysty, pisarza, artysty. Nie jestem pewien, czy w tamtych czasach ukształtowało się już pojęcie „publicznego intelektualisty”, przynajmniej w jego dzisiejszym znaczeniu. Możemy być jednak pewni, że George Bernard Shaw miał na myśli przede wszystkim swój sukces – kogoś, kto powinien odpowiadać obecnemu rozumieniu tego, czym jest publiczny intelektualista.
Ale!
Wielki Irlandczyk miał szczęście, że żył na długo przed Internetem, portalami społecznościowymi i tzw. ekspresem szakala [2], który jest ich nieodłączną częścią. Oburzyć jak najwięcej osób? Nie ma nic prostszego niż to! Co to za sukces? W końcu ludzie szukają tylko oburzenia. Oburzenie stało się wymarzonym stanem, dla którego korzystają z Internetu. Co więcej, zazwyczaj wchodzą na swoje kanały już apriorycznie oburzeni, szukając pierwszego i najlepszego, jak wszyscy teraz mówią, wyzwalacza, aby nadać swojemu apriorycznemu oburzeniu konkretny sens i formę.
Dlatego kryterium sukcesu Shawa już nie działa. Przynajmniej – nie działa tak czysto jak w jego czasach. Trudno uznać każde maleńkie piekło, które pędzi na nas wraz z kolejnym atakiem ekspresu szakala, za sukces. Taki efekt może wydawać się sukcesem tylko dla szczerego masochisty, co nie dotyczy wszystkich publicznych intelektualistów, chociaż niektórzy z obecnych prawdopodobnie mają prawo być za takich uważani.
Teraz dla jasności: to nie są skargi, ale obserwacje. Co więcej, to obserwacje kogoś, kto sam nie jest w żadnej sieci społecznościowej - a zatem jest nikim i niczym dla sieci społecznościowych. Ale nawet ja obserwuję, jak tej intelektualnej odwagi (którą czcigodna Kapituła nagradza) jest coraz mniej w naszej przestrzeni publicznej i jak taktyka wygrywa ze strategią. Obserwuję te wszechobecne i niestety już znormalizowane
zaokrąglane i przyczesane opinie
ostrożność i zrzekanie się odpowiedzialności w tekstach
stałą gotowość do przeprosin i skruchy
całkowita wielkopostna powaga, a co za tym idzie faktyczne odrzucenie ironii lub – co gorsza – autoironii…
Mógłbym tak wymieniać dalej, ale jaka to zabawa?
Więc lepiej zadam kilka pytań. A dokładniej trzy – i oto one.
Czy autocenzura pomoże nam zwyciężyć?
Czy patos, który natychmiast zaczyna królować tam, gdzie ironia jest przeganiana, pomoże nam w zwycięstwie?
Czy banał, stuprocentowo poprawny, pomoże nam zwyciężyć?
Pozostawiam te trzy pytania otwarte, bo może we wszystkich trzech przypadkach odpowiedź brzmi „tak”? Tego jeszcze nie wiemy, jesteśmy w samym środku tych strasznych Wydarzeń, więc nie spieszmy się z odpowiedzią.
Drodzy przyjaciele, panie i panowie!
Fakt, że nagroda ta trafiła do mnie, jak ironicznie mawiali starzy mieszkańcy Galicji, 𝑛𝑖 𝑤𝑐𝑧𝑒𝑠́𝑛𝑖𝑒, 𝑛𝑖 𝑝𝑜́𝑧́𝑛𝑜 - 𝑤𝑒 𝑤ł𝑎𝑠́𝑐𝑖𝑤𝑦 𝑐𝑧𝑎𝑠, [3] nie tylko mnie inspiruje, ale i przypomina. Zwłaszcza o psim obowiązku... Nie, to nie obowiązek, a PRAWO oburzyć jak największą liczbę osób.
Oznacza to kontynuować to, co do tej pory robiłem, zdaje się, najlepiej.
Dziękuję za Waszą uwagę."
*
PRZYPISY
[1]
nawiązanie do fragmentu wiersza Iwana Franki "Siwogłowemu", który był odpowiedzią na oskarżenie Franki przez Juliana Romanczuka o brak patriotyzmu. Romańczuk w gazecie. „Sprawa” z 13 maja 1897 r opublikował artykuł „Kłopotliwe objawienie”. Artykuł ten był reakcją na przedmowę I. Franko „ Nieco o sobie samym” do polskiego wydania zbioru „ Obrazki galicyjskie ”, w którym Franko ostro wypowiadał się o typie Rusina galicyjskiego. Romańczuk zalecił w artykule, żeby Franko wycofał się z działalności publicznej i politycznej.
"Ти, брате, любиш Русь,
Я ж не люблю, сарака!
Ти, брате, патріот,
А я собі собака.
Ти, брате, любиш Русь,
Як хліб і кусень сала, –
Я ж гавкаю раз в раз,
Щоби вона не спала. (...)"
"Ty, bracie, kochasz Ruś,
Ja nie kocham, bom dnem!
Ty, bracie, patriotą,
A ja tylko psem.
Ty, bracie, kochasz Ruś
Jak chleb i kęs sała.
Ja od czasu do czasu szczekam,
By nie spała.
(...)"
[2]
wyrażenie "ekspres szakali" ("шакалячий експрес") istniejące tylko w języku ukraińskim a oznaczające "powszechne, publiczne oburzenie w internecie", coś jak nasza inba, w angielskim odpowiednikiem byłby backlash, public outcry/outrage
[3]
"ni wcześnie, ni późno - we właściwy czas" (ні рано ні пізно – в сам добрий час) - przysłowie galicyjskie za Iwan Franko "Halicko-ruskie ludowe przysłowia"
***
PRZEKŁAD:
https://www.facebook.com/tomasz.sikora.319
ORYGINAŁ:
https://zbruc.eu/node/120388
Foto: zbruc.eu
|